Dziennik emigranta: o angielskiej służbie zdrowia

Dziennik emigranta: o służbie zdrowia
Ktokolwiek myśli że polska służba zdrowia jest zła powinien wybrać się Wielkiej Brytanii. Nie powiem, że uleczyło by go z polskich bolączek, ale przynajmniej przestałby narzekać jak źle jest u nas.

Każdy Anglik powie Państwu, że ich NHS – czyli Narodowa Służba Zdrowia jest zła. Jest tak zła, że gorzej być nie może. Pomimo tego, że dysponuje ponad sto miliardami funtów rocznie! Ja osobiście boję się angielskich lekarzy. Uważam, że konsylium lekarskie jest tu bardziej zabójcze niż uzbrojony po zęby szwadron komandosów. Z dotychczasowych doświadczeń wyłania się ponury obraz. Jedno co jest identyczne z polską służbą zdrowia to fakt, że niezależnie ile wyda się pieniędzy na nią – i tak to jest za mało. Służba zdrowia potrafi przejeść dowolną liczbę pieniędzy.
Co zamożniejsi Anglicy wykupują dodatkowo płatne ubezpieczenia w prywatnych ośrodkach zdrowia.

Nie wiem dlaczego, ale żeby dostać się do lekarza w mojej przychodni trzeba zadzwonić dokładnie o 8:30 rano. Jeśli się nie dodzwonisz w ciągu godziny nie dostaniesz się do lekarza. Co więcej – prawie nie ma możliwości, żeby umówić się na wizytę dzień czy dwa dni później.
Mieszkałem wcześniej w mieście obok i po przeprowadzce nie mogłem być pacjentem tej samej przychodni, bo jest tu rejonizacja. To znaczy, że powinieneś być zarejestrowany w najbliższej praktyce lekarskiej, w razie wypadku jakby lekarz musiał odwiedzić cię w domu. Ale uzyskanie takiej wizyty wcale nie jest łatwe. Na początku zobaczy cię pielęgniarka środowiskowa i dopiero jak ona uzna, że musisz się widzieć z lekarzem wtedy ona to załatwi.

Szpitale? Jeśli jesteś umówiony, to jeszcze pół biedy. Ale leżeć w szpitalu bym nie chciał za żadne skarby. Ze względu na jakieś dziwne przepisy wszystkie sale sprzątane są co drugi dzień. I jeśli łóżko które zająłeś zwolniło się w dzień, w którym nie sprzątają – to prawie pewne będzie, że nie zostanie przygotowane na twoje przyjęcie. Gronkowce po wyjściu ze szpitala są niestety normą, tak samo jak inne zakażenia.
Jeśli jednak miałeś wypadek i przyszedłeś o własnych siłach – musisz uzbroić się w daleko posuniętą cierpliwość. Soboty i niedziele oraz święta, gdy przychodnie są zamknięte jedyną szansą, oprócz telefonicznego lekarza dostępnego 24h na dobę, szpitale są jedyną deską ratunku. Ale oddział Accidents & Emergency – wypadki i nagłe przypadki okupowany jest o każdej porze dnia i nocy przez hordy pacjentów czekających na swoją kolejkę. I można tam czekać godzinami. Koleżanka, którą potrącił samochód gdy jechała rowerem czekała siedem godzin. Kolega z rozbitym łukiem brwiowym zaledwie trzy. Kiedyś musiałem pojechać z dzieckiem przyjaciół w święta wielkanocne – ich mały syn miał ospę. Jako, że było to święto i generalnie nie powinno się z czymś takim czekać zawiozłem ich do szpitala. Włącznie z mamą, która jako dziecko nie przechodziła tej choroby – istniało więc duże prawdopodobieństwo, że sama może się zarazić od dziecka. A ospa w wieku dorosłym jest bardzo niebezpieczna. Weszliśmy na sale z ojcem, podeszliśmy do okienka, załatwiliśmy formalności i dyspozytorka kazała nam wszystkim usiąść i poczekać w kolejce. Dopiero gdy zwróciłem uwagę, że ospa jest chorobą wybitnie zaraźną dostaliśmy izolatkę. Ale i tak musieliśmy przejść przez całą poczekalnię. Lekarz zjawił się po 15 minutach i zrobił co potrzeba, jednak wyjść tą samą drogą, co przyszliśmy.
Kolega pracował na zewnątrz w punkcie segregowania odpadów do ponownego przetworzenia, użądliła go osa, w powiekę. Twarz spuchła jak bania, nie mógł widzieć na jedno oko. Szef zawiózł go do szpitala. Wyczekał zaledwie trzy godziny zanim go lekarz zobaczył. Po czym dostał maść. Lekarz, młody Hindus, nie pomyślał, żeby usunąć wciąż tkwiące w ranie żądło. Po trzech dniach mój kolega się wkurzył, bo maść nie pomagała i sam usunął żądło z rany. Musiało boleć naprawdę nieprzeciętnie – ale się opłaciło. Po pół dnia opuchlizna zeszła wystarczająco, że mógł przejrzeć na to oko. Po paru dniach wszystko wróciło do normy.

Przychodnie wcale nie są lepsze. Kiedyś miałem niezbyt ciekawą wysypkę na ręce – poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu. On obejrzał, stwierdził, że nie wie co to może być, po czym dał mi maść. Oczywiście nie pomogło, bo niby dlaczego miałoby pomóc skoro lekarz nie wiedział co to jest? Przyszedłem miesiąc później widziałem oczywiście innego lekarza, który też nie miał pojęcia. Poprosiłem o to, żeby zrobił jakieś badania. Wyciął kawałek skóry, zobaczył pod mikroskopem itp itd. Nie udało mi się dostać czego chciałem, za to otrzymałem inną maść, która też nie pomogła. Trzecim razem widziałem się z dwoma lekarzami – drugi lekarz był najwyraźniej młodym i dopiero uczącym się lekarzem. Żaden z nich nie miał pojęcia co mi dolega. Akurat zdarzyło się, że o podobnym przypadku dowiedziałem się od kolegi i postanowiłem zrobić tak jak on. Zadzwoniłem do polskiego lekarza w moim rodzinnym mieście – opisałem symptomy – lekarz podał mi nazwę choroby na którą mogę cierpieć (z zastrzeżeniem, że tego nie widzi przez telefon więc nie ma pewności). Poprosiłem o nazwę choroby po łacinie (z jakiegoś powodu angielscy lekarze posługują się łacińskimi nazwami chorób w codziennym funkcjonowaniu), poszedłem na kolejną wizytę i powiedziałem co to może być – dostałem odpowiednią maść. Wysypka znikła po tygodniu. Cała kuracja – bawienie się w zgadywankę pod tytułem – co to może być – zajęła mi pół roku.

Tak więc nie wiem, na co państwo narzekacie w Polsce.
Nie chciałbym być chorym w ani jednym z tych krajów. Inna sprawa, że nie chciałbym być chorym w ogóle. Kropka.

Zdrowia życzący Czytelnikom

Artur Pomper

Najlepsi zawodnicy rugby na świecie

Najlepsi zawodnicy rugby na świecie

Rugby to sport, który przyciąga fanów swoją dynamiką, siłą i taktycznym zaawansowaniem. Na przestrzeni lat, wielu zawodników zapisało się złotymi literami w historii tej dyscypliny, wyróżniając się swoimi umiejętnościami, determinacją i pasją do gry. W tym artykule przyjrzymy się trzem wybitnym rugbistom, którzy są uznawani za najlepszych na świecie: Jonny Wilkinson, Richie McCaw i Dan Carter. Każdy z nich wniósł coś wyjątkowego do rugby, a ich osiągnięcia i styl gry inspirują kolejne pokolenia.

Czytaj dalej

Jesteśmy tym, czym są nasze wybory..

Jesteśmy tym, czym są nasze wybory..

“Człowiek jest skazany na wolność a wolność to odpowiedzialność za wszystko co robimy, czynimy i tworzymy” Sartre

Życie pełne jest niekończących się wyborów, możliwości, coraz to nowych pomysłów i zmieniających się scenariuszy. Aby pokonać przeszkody, musimy być gotowi na żonglerkę opcjami , pojawiającymi się na naszej drodze.

Czytaj dalej

Rosyjsko - Polskie pojednanie

Rosyjsko - Polskie pojednanie

Ostatnie wydarzenia " katastrofa prezydenckiego samolotu oraz niezwykle ciepła i przychylna reakcja rosyjskiego społeczeństwa po raz pierwszy od wielu lat przybliżyły nasze narody do siebie.

Czytaj dalej

Rekordowa liczb zgłoszeń do koncertu Trendy

Rekordowa liczb zgłoszeń do koncertu Trendy

477 artystów zgłosiło się do wzięcia udziału w tegorocznym koncercie Trendy, który odbędzie się w ramach organizowanego przez Polsat festiwalu TOPtrendy 2010.

Czytaj dalej

Chęciny koło Kielc w jeden dzień

Chęciny koło Kielc w jeden dzień

Zamek w Chęcinach
Kamienny zamek powstał prawdopodobnie pod koniec XIII wieku na jednym z najwyższych wzniesień w Chęcinach. Na przestrzeni lat pełnił on wiele ciekawych funkcji. Był m.in. siedzibą ważnych osobistości, skarbcem, więzieniem i rezydencją królewskich wdów.

Czytaj dalej

Polskie piekiełko do kwadratu - DE

Polskie piekiełko do kwadratu - DE

Są takie dni jak dziś, że cieszę się, że mnie nie ma w Polsce. Bo życie w kraju to bezustanne stanie na barykadzie. Tu nie można być obojętnym. Tu trzeba stać po czyjejś stronie. I to tej właściwej.

Czytaj dalej

 

Agencja social media

Biuro wirtualne

 

Korzystając z naszej strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies. Więcej informacji tutaj . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych - RODO. Tutaj znajdziesz treść naszej nowej polityki a tutaj więcej informacji o Rodo